sobota, 9 kwietnia 2016

Rozdział 2

*Violetta*
Udaliśmy się w kierunku parku. Wolnym krokiem doszliśmy do najbliższej ławki na której usiedliśmy.
- No to zaczynaj - powiedział Leon
- A co chcesz wiedzieć?
- Najlepiej wszystko - puścił do mnie uwodzicielsko oczko - skoro jesteś tu nowa to znaczy, że coś musiało cię zmotywować do zmiany szkoły, prawda?
- Moja mama od czasu kiedy ojciec zostawił nas dla innej kobiety nie mogła się pozbierać. Co chwila się przeprowadzamy. Uważa, że takie ciągłe zmienianie miejsca będzie dla mnie korzystne, choć ja wcale tak nie uważam - opowiadałam patrząc na swoje różowe paznokcie. Leon z uwagą mi się przyglądał.
- Korzystne ciągłe zmienianie miejsca? - zdziwił się.
- Według mojej mamy tak. Zawsze była wobec mnie wymagająca. Nigdy nie pozwalała umawiać mi się z chłopakami, wyjść na jakieś nocne imprezy, tylko ciągle książki, książki i książki. Z jednej strony ją rozumiem bo stara się mnie wychować na porządnych ludzi, ale chciałabym mieć choć troszkę luzu, chociażby w weekend - powiedziałam załamanym tonem głosu, nadal wbijając wzrok w paznokcie.
- Zupełnie na nic ci nie pozwala?!
- Zupełnie - potwierdziłam
- U mnie zupełne przeciwieństwo. Rodzice w ogóle się mną nie interesują - powiedział załamanym głosem - a właściwie to co się stało z twoim tatą?
- Mama mi opowiadała że był okropnym człowiekiem. Zostawił nas dla innej kobiety i nigdy się nie odzywał. Nie próbował mnie odnaleźć, poznać... nic. Nie pamiętam go nawet bo mama była ze mną w ciąży jak od nas odszedł. Powiedz teraz ty coś o sobie - uśmiechnęłam się.
- Cóż... mieszkam w domu. Można powiedzieć że zupełnie pustym, dużym domu bo nigdy nikogo oprócz mnie tam nie ma. Rodzice wracają późno w nocy. Nigdy nie rozmawiamy. Pracują nawet w weekendy. Mają dużą firmę i to właśnie w niej przesiadują całymi dniami - żalił się. Chętnie i z uwagą go słuchałam. Wydawało mi się że jest taki pewny siebie, rasowy podrywacz tylko na zewnątrz. A w środku jest to delikatny, czuły 18-latek, który nie może liczyć na wsparcie rodziców. Nie mówię tak dosłownie, bo skoro mają swoją firmę muszą zarabiać kupę kasy, ale przecież pieniądze to nie wszystko.
- Wygląda na to że jesteśmy kompletnymi przeciwieństwami - powiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Chyba na to wychodzi - odparł.
***parę godzin później***
*Leon*
- Kurde. Tak się zagadaliśmy że nie zwróciliśmy uwagi na czas. Jest za piętnaście osiemnasta! - powiedziałem.
- Co takiego?! - wzdrygnęła się Violetta - muszę iść. Już nie żyje - panikowała.
- Chodź Cię odwiozę - zaproponowałem.
- Dziękuję Ci ale nie. Moja mama....
- Tak wiem! Twoja mama nie będzie zadowolona że Cię odwiozłem bla, bla, bla. Ale jeśli dowie się ze miałaś wypadek, na pewno potraktuje to ze Cię odwiozłem ulgowo - protestowałem.
- Nie znasz jej. Ona jest...
- Violu! - kolejny raz jej przerwałem. Juz dalej nie prostestowała. Zgodziła się. Wróciliśmy na teren szkoły, gdzie stał mój sprzęt.
- Wsiadaj - wskazałem na czerwono-czarny motor.
- Tym?!
- No opowiadałem Ci że jeżdżę
- Ale nie sądziłam że do szkoły też. Nie pojadę tym. Ja chce żyć! - patrzyła na mnie mroźnym wzrokiem.
- Ale Ty jesteś uparta! O mój Boże! Wsiadaj i nie marudź! - delikatnie przesunalem ja bliżej motoru. Nie miała wyjścia. Podała mi adres gdzie mam jechać. Powiedziałem, aby objęła mnie w pasie po czym ruszyliśmy w stronę wyznaczonego miejsca. Po upływie kilku minut byliśmy na miejscu. Zsiadlem z motoru i pomoglem wykonać ta sama czynność dziewczynie. Wyglądała na bardzo zestresowana. Nagle z domu wychodzi jej mama.
- Dzień dobry - powiedziałem. Kobieta o ciemnych włosach najwyraźniej nie zwróciła uwagi na moje słowa.
- Gdzie Ty się podziewalas tyle czasu?! Dzwonili ze szkoły. Nie byłaś dzisiaj na lekcjach!! Co to ma byc za zachowanie?! - zaczęła się drzec na bezbronna krucha dziewczyne stojąca tuż obok mnie.
- Mamo ja... - zaczęła.
- Pozwoli Pani, że ja to wyjaśnię. Viola dzisiaj... - przerwała mi.
- Ty się nie odzywaj! - warknęła. Violetta mówiła ze jest wymagająca wobec niej ale nie sądziłem ze az do tego stopnia.
- Mamo, pozwól mi...
- Zamilknij! Marsz do domu! - spiorunowala ja wzrokiem. Chciałbym jakoś jej pomóc, bo to też moja wina z tą dzisiejszą akcja. Ale w tym momencie można było liczyć jedynie na dobrą wrozke...

Nagle zauważyłem jak światło w dużym oknie na dole się zapalilo. Weszła tam jej mama a zaraz za nią Violetta. Może nie wypada, ale przyglądałem się ich 'rozmowie' z uwagą. Jej mama cały czas krzyczała jakby co najmniej zabiła człowieka. Wzruszylem ramionami i postanowiłem wrócić do domu. W domu była mama, ale nawet nie zauważyła jak wszedłem, więc skierowałem się w stronę mojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko i wgapiając się w sufit przeanalizowalem cały dzisiejszy dzień. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
*Następny dzien*
Budzik zadzwoni o 7:30, jak zawsze. Promienie słońca wpadajace przez okno delikatnie muskaly moja twarz. Przetarłem oczy, po czym usiadłem na łóżku. Postanowiłem więc odwiedzić łazienkę i wykonać wszystkie poranne czynności. Rozebralem się i wszedłem do kabiny prysznicowej. Odkreciłem kurek, a strumień letniej wody zaczął spływać po moim ciele. Uwielbiam te poranne prysznice. Namydlilem ciało żelem pod prysznic, który miał zapach nie pozwalający dziewczynom przejść obok mnie obojętnie. Pozostałą pianę spłukałem. Owinalem się ręcznikiem w pasie i zacząłem układać włosy. Kiedy były już perfekcyjnie ułożone włożyłem na siebie wczesniej przygotowane ubranie. Na koniec popsikałem się perfumami i wyszedlem z łazienki. Nalalem sobie kawę do szklanki po czym upilem z niej łyk i wolnym krokiem szedłem do szkoly. Na miejscu byłem po upływie kilkunastu minut. Udałem się pod klasę i przywitalem się ze wszystkimi.
- Dlaczego Cię wczoraj nie było, stary? - zaptal Federico.
- Siła wyższa - odpowiedziałem tajemniczo.
- Spójrz - wskazał na dziewczynę stojącą przy szafce oddalona o jakieś 4 metry od nas - nowa dziewczyna w naszej klasie. Nieźle sztuka - oznajmił wlepiając wzrok w nieznajoma. Gdy się odwróciła w naszą stronę od razu poznałem ja. Violetta!!
- Ona będzie w naszej klasie?! - zatkało mnie.
- No. Co Cię tak zdziwiło?!
- Eeeee... poznaliśmy się wczoraj przez przypadek - odpowiedziałem nie wglebiajac się w szczegóły. Nagle usłyszałem dzwonek na lekcje. Nasza wychowawczyni szła w stronę klasy patrząc na mnie wzrokiem jakby miała zamiar mnie zaraz zabić. Po wejściu do klasy zająłem miejsce wraz z Federico na samym końcu klasy.
- Przedstawiam Wam waszą nową koleżankę - Violetta Castillo. Od dzisiaj będzie chodzić z wami do klasy. Mam nadzieję ze pokazecie jej szkole aby mogła się tutaj jakoś zadomowic. A tak przy okazji to poproszę Ciebie, Violetto i Leona o pozostanie w klasie na przerwie. Mamy do omówienie pewna kwestię. Mam nadzieję ze wiecie o co chodzi - spiorunowala mnie wzrokiem, a po chwili Violette. Drobna szatynka niepewnie kiwnela głowa i usiadła w pierwszej wolnej ławce. Na szczęście matematyka z naszą wychowawczynią jakoś minęła. Ciężko, ale minęła. Miałem nadzieję ze uda mi się wymsknac z sali tak, abym nie musiał zostawać na przerwie za byle ucieczkę z lekcji ale jednak się nie udało.
- Leonie! Zapraszam tutaj do mnie do biurka - wskazala na krzesło - Violetto! Ty rowniez. Wiecie dlaczego tutaj jesteście? - zapytała licząc na odpowiedź. Ale my milczelismy jakbysmy zapomnieli języków z domu - W takim razie ja wam powiem! Wiecie co grozi za ucieczkę z lekcji?
Oboje patrzylismy na nią przerazonym wzrokiem.
- Otóż... grożą wam punkty minusowe, ale mogę pójść na kompromis. Dzisiaj zostaniecie po lekcjach i idealnie wysprzatacie mi ta sale.
- Dobrze, proszę Pani - powiedziała Violetta.
- Sprzątanie? Po lekcjach? - mówiłem blagajacym o litość głosem. Smith patrzyła na mnie zabijajacym wzrokiem.
- No dobrze, zgoda - odparlem znudzony.
Wyszliśmy z sali gdzie czekał na mnie mój przyjaciel.
- I co? - zapytał.
- Mam sprzątać po lekcjach - odparlem.
- A punkty?
- W zamian za sprzątanie
- Violetta też? - zapytał.
- Taa
- Ty się ciesz! Taka okazja nie zdąża sie często - powiedział z tym chytrym usmieszkiem na twarzy.
- To nie jest taka zwykła dziewczyna, jakie podrywalismy wcześniej. Uwielbia książki i jest typowa kobieta, która kocha się uczyć, czyli kompletne przeciwniestwo mnie. Do niej podbijać nie będę. Trzeba znaleźć inny cel - oznajmilem spoglądając na tyłek laski przechodzącej zaraz niedaleko nas.
- Jak uważasz, stary.



*********************************
No i mamy dwójeczke. Jak wam się podoba rozdzial? Nie zwalilysmy go? Haha to ciekawe, bo znów zaczynamy zbaczac z tego co zamierzalysmy pisac  i zmieniamy. No ale już chyba taka nasza natura i ciężko będzie to przezwyciężyć . Dziękujemy wam za wszystkie komentarze. Nie sadzilysmy ze w tak krótkim czasie zdołamy zdobyć tyle wyświetleń i komentarzy. Dziękujemy jeszcze raz . Każde słowo, każdy komentarz znaczy dla nas bardzo dużo, jeżeli przeczytacie rozdział, to skomentujcie choć jednym słowem  dla was to jedno słowo napisane w 3 sekundy a dla nas znaczy tak wiele. Jeszcze raz dziękujemy ze jesteście z nami ❤❤
Ps. Next powinien pojawić się w piątek 
Buziaczki 

3 komentarze:

  1. Genialne
    Cudowne
    Wiesz Verdas mówią że przeciwieństwa się przeciągają ;)
    Wiesz c to oznacza ?
    Rusz tyłek i lgnij do Violetty !
    Jezu matka Violetty jest okropna -_-
    Nie wiem jak ona z nia wytrzymuje
    Kobieto daj Luzu
    Federico jest taki sam jak Verdas
    ZBOCZENCE !
    Genialny rozdział czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Heloł it's me <3
    Zapraszałaś do siebie więc wpadłam XD
    Zaciekawiłaś mnie.
    Jak przeczytałam pierwszy rozdział myślałam ,że to będzie taka pospolita historia, ale ten drugi rozdział zaprzeczył mojej tezie XD

    Leoś mówisz, że nie będziesz podrywał Violki...
    Hm... Zobaczymy.
    Jeszcze ci to kiedyś wypomnę XD

    Kochana wpadnę jeszcze do ciebie, tylko przypomnij czasem o sobie u mnie na blogu, bo moja skleroza, to jest tragedia XD
    Jak o sobie przypomnisz to na pewno wpadnę <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy Wam za każdy komentarz! ❤❤ Jesteście dla nas ogromnym wsparciem i motywacją 😘