Zanim się obejrzałem, minęła ostatnia lekcja. Wyszedłem z klasy i udałem się do szatni. Szybko wziąłem potrzebne rzeczy i wybiegłem. Nawet nie zdążyłem się pożegnać. Gdy już bylem przy drzwiach, usłyszałem:
- Leon! - krzyczała moja wychowawczyni. No to klapa, pomyślałem. Próbowałem uniknąć tego całego sprzątania, ale nie! Musiałem dać się złapać. Ugh!
- Tak, proszę Pani? - próbowałem wypowiedzieć te słowa z wyraźnym sarkazmem.
- Nie myśl, że zapomniałam - powiedziała ze złowrogim uśmieszkiem na twarzy. - Zapraszam do sali.
- Kurrrr - wymamrotałem pod nosem przechodząc obok tej wiedźmy.
- Słucham? - zapytała.
- Nic nic - odpowiedziałem.
W sali była już Violetta. Zbierała porozrzucane papiery z podłogi. Spojrzałem na nią, a następnie na nauczycielkę mrożącą mnie wzrokiem.
- Idź do woźnych po szczotkę i szufelkę i do roboty. Jak skończycie przyjdźcie do mnie do pokoju. Powodzenia - powiedziała i wyszła z sali trzaskając przy tym drzwiami.
- No co się na mnie patrzysz? Leć po te rzeczy! Nie chce siedzieć tutaj do końca dnia! - wkurzyła się.
- Wyluzuj. I tak dużo mnie kosztuje samo przyjście tutaj! - mówiłem obrażony niczym małe dziecko po zabraniu ulubionej zabawki.
-Przestań zachowywać się ciągle jak obrażony na cały świat chłopczyk i weź się do roboty człowieku bo marnujesz tylko mój i swój czas!! - wkurzyła się na mnie.
- Spokojnie... nie denerwuj się tak - powiedziałem.
- No to się rusz!! - krzyczała marszcząc brwi.
Poszedłem po rzeczy o których wspomniała mi wcześniej Smith. Po powrocie do sali Violetta dalej sprzątała. Zacząłem zamiatać i moją głowę zaprzątało wiele myśli. Nim się spostrzegłem zamiotłem całą podłogę. Stanąłem na środku sali i zastanawiałem się nad całym moim życiem. A dokładniej nad moim życiem 'bez rodziców'. Czasami marzy mi się aby wrócić do domu, zobaczyć na stole pyszną kolację i rodziców. Nie pamiętam już nawet kiedy ostatni raz z nimi rozmawiałem.
- (...) halooo! Leon! - ocknąłem się i zobaczyłem Violettę, która machała mi przed oczami rękami.
- Hmm? - zapytałem po 'ocknięciu'.
- Wszystko ok? - zapytała.
- Yyy tak. Trochę się zamyśliłem - powiedziałem, zgodnie z prawdą.
- Zauważyłam właśnie... - zaśmiała się - mogę wiedzieć o czym tak myślałeś?
- Mhm. Zastanawiałem się nad tym jakie to by było piękne uczucie jakbym wrócił do domu a na stole by była pyszna kolacja przygotowana dla trzech osób. Mnie, mamy i taty. Chciałbym choć raz. Jeden jedyny raz, aby byli przy mnie. Porozmawiali ze mną. Zapytali o coś. Cokolwiek! Chciałbym po prostu aby byli ze mną choć przez 5 minut - odruchowo złapałem za skrawek koszuli i zacząłem go gnieść. Violetta patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. - Czy ja na prawdę tak dużo wymagam?
*Violetta*
Nie wiedziałam co mu na to odpowiedzieć. Widziałam, że jest przygaszony i bardzo smutno mu przez obecną sytuację w domu.
- Wydaje mi się, że najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji, byłoby powiedzieć o tym rodzicom. Powinieneś powiedzieć im, że potrzebujesz bliskości z ich strony - próbowałam doradzić mu jak najlepiej potrafiłam.
- Powiem ci tak szczerze, że ja już się przyzwyczaiłem do takiego życia. Już mi nie zależy. Widocznie tak już było zapisane, że moje życie ma tak wyglądać. Trudno. Nie będę ubolewał... - powiedział po przemyśleniu sprawy głębiej.
- Leon, ale i tak powinieneś porozmawiać z rodzicami - odpowiedziałam.
- "Porozmawiać"?! Violetta, oni nie znają tego słowa - powiedział zdenerwowany.
- Poczekaj, na mnie moment - wybiegłam z sali i szybko na ile było to możliwe z moją kostką poszłam do pobliskiego sklepiku. Kupiłam dwa lody śmietankowe z polewą toffi. Zapłaciłam za nie i wróciłam.
- Jestem - powiedziałam i wyjęłam zza pleców dwa lody, które trzymałam w ręku - na poprawę humoru - uśmiechnęłam się szeroko.
- Dzięki - zaczął się śmiać. Po zjedzeniu wzięłam drabinę i postawiłam ją przy wysokiej szafce. Weszłam na samą górę, aby zdjąć kwiatek z doniczką. Schodząc, zwichnięta kostka odmówiła mi posłuszeństwa i się potknęłam. Doniczka spadła i się stłukła a ja odruchowo zamknęłam oczy i przygotowałam się do upadku. W ostatniej chwili poczułam jak ktoś mnie łapie. Gdy byłam już pewna, że nie spadnę otworzyłam oczy i ujrzałam Leona.
- Często chyba spadasz z różnych rzeczy, co? - zaśmiał się.
- A ty masz hobby ratowania mnie, co? - zrobiłam poważną minę.
- Możeeee... - wyraźnie przedłużył ostatnią literkę.
- Przestań to robić! - powiedziałam wkurzona po czym wyrwałam się z jego uścisku.
- Ale co? - zdziwił się.
- Nie jestem dziewczyną, którą poderwiesz jakimś swoim tandetnym tekstem, a potem rzucisz. Daruj sobie!
- O co ci chodzi?! - zapytał.
- O nic.
Od tamtej chwili żadne z nas nie wydusiło nawet jednego słowa. Nim się spostrzegliśmy zrobiło się już ciemno i późno. Poszliśmy do pani Smith do pokoju, powiedzieć że wykonaliśmy wszystko o co nas prosiła. Wyszliśmy na dwór.
- Odprowadzę Cię do domu - powiedział.
- Nie! - odpowiedziałam stanowczo, karcąc go wzrokiem.
- Jest ciemno i późno. - powiedział.
- Poradzę sobie - odparłam marszcząc brwi.
- Viol...
- Daj mi już spokój! - krzyknęłam i skierowałam się w stronę domu. Leo w ostatniej chwili zagrodził mi drogę.
- Dobrze... przepraszam za dzisiaj. Nie chciałem Cię urazić - powiedział.
- To wszystko? - zapytałam z ironią w głosie.
- Nie rozumiem Twojego zachowania - powiedział.
- I nie musisz rozumieć. A teraz zejdź mi z drogi, bo mama mnie zabije jak zaraz nie wrócę do domu - powiedziałam.
Odsunął się i poszłam w spokoju do domu. Nie rozumiem takich facetów! Myślą, że swoim tandetnym sposobem na podryw uda im się zdobyć dziewczynę, niczym jakąś nagrodę. Na pewno nie ze mną! Jeszcze nigdy nie miałam chłopaka, ale marzy mi się, aby ten pierwszy był tym jedynym, wyjątkowym...
Nim się spostrzegłam byłam już w domu. Wolnym krokiem weszłam do domu rozglądając się dookoła.
- Violetta! Gdzie byłaś tyle czasu?! - zapytała wkurzona mama.
- Musiałam zostać dłużej w szkole, mamo - powiedziała, chcąc uniknąć dążenia tematu "sprzątania sali za karę".
- Czy ty uważasz, że możesz sobie wracać do domu, kiedy i o której chcesz?! Otóż nie! Idź do siebie! - krzyczała na mnie.
Czasami zastanawiam się jak wyglądałoby moje życie gdyby nie była tak surowa dla mnie. Postarała się mnie wysłuchać, pomóc, wesprzeć. W szkole zawsze dawałam z siebie wszystko, a ona i tak dalej oczekiwała ode mnie więcej. Rozumiem, że chce wychować mnie na porządną dziewczynę, ale chciałabym mieć też trochę czasu dla siebie. Zawsze gdy poznawałam jakichś fajnych ludzi, ona nie pozwalała mi się z nimi spotykać, dlatego też wszyscy się ode mnie odwracali. Trzymała mnie zawsze pod kloszem, zabraniając mi wszystkiego. Dlaczego nie może choć przez jeden dzień zachować się jak normalna mama i pozwolić mi na coś na co do tej pory mi nie pozwała? Dlaczego?
Po woli orientowałam się, że zaczynam mówić jak Leon. Tyle, że on zupełnie odwrotnie.
Po chwili usłyszałam jak, coś szeleści liśćmi drzewa stojącego zaraz obok mojego balkonu. Z początku myślałam, że to wiatr. Lecz gdy usłyszałam łomot, jakby ktoś spadł postanowiłam podejść do okna i zobaczyć o co chodzi. Przez okno zobaczyłam Leona siedzącego na gałęzi drzewa. Stałam jak sparaliżowana. Machnął ręką w taki sposób, abym otworzyła drzwi balkonowe. Wykonałam tą czynność.
- Co ty tu robisz?! Zaraz mama cię zobaczy i jestem uziemiona na całe życie! - powiedziałam cicho. Ten nic nie opowiedział tylko przeskoczył przez barierkę mojego balkonu.
- Chciałem... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Ciiiiiicho! - zasyczałam - nie chce żeby mama się zorientowała, że tu jesteś! - oznajmiłam. I pociągnęłam go za rękę do mojego pokoju.
- Chciałem cię przeprosić... Nie chciałem, żeby dzisiaj tak wyszło. Nie chciałem żebyś uznała że cię podrywam. To w ogóle nie miało tak wyglądać... - tłumaczył się.
- No dobrze - odpowiedziałam rozglądając się nerwowo po pokoju. Po chwili usłyszałam jakieś kroku, zbliżające się do mojego pokoju.
- To mama!! - przestraszyłam się.
- Masz miejsce pod łóżkiem? - zapytał.
- Tak - w moich oczach prawie pojawiały się łzy. Leon szybko wszedł pod łóżko, a po chwili do mojego pokoju weszła mama.
- Co tutaj takie hałasy były? - zapytała.
- Nic mamo, trochę sprzątałam - skłamałam. Ta tylko spiorunowała mnie wzrokiem i wyszła z pokoju. Wyjrzałam z pokoju, w celu upewnienia się że mama już poszła.
- Już! - powiedziałam, zaglądając pod łóżko.
- Swoją drogą... - zaczął - mogłabyś trochę sprzątnąć pod tym łóżkiem - zaśmiał się.
- Tak, tak. Masz jeszcze jakieś uwagi? - zapytałam, rzucając w niego pluszowym miśkiem.
- Hmmmm, łóżko stoi pod kątem 89 stopni, a żeby noc była udana musi ono stać po kątem 90 stopni. I może dlatego też, jesteś taką zrzędą... bo się nie wysypiasz - pokazał mi język.
- Nara! - warknęłam 'wypychając' go z pokoju.
- Tak traktujesz swoich gości? - zapytałem, stawiając mi opór.
- Nieproszonych? Tak - zażartowałam.
- A może ja mam ochotę jeszcze tutaj posiedzieć? - wymsknął mi się i z powrotem zaczął chodzić po moim pokoju w to i we w to. Westchnęłam bezsilnie.
- Co ty byś chciał to mnie mało obchodzi, drogi kolego - oparłam ręce na biodrach. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk komórki.
- To mój - powiedział Leon.
- Odbierz to, bo zaraz moja mama usłyszy! Odebrał. Po 3 minutach rozmowy, rozłączył się.
- Muszę lecieć. Paa - powiedział, kierując się w stronę balkonu.
- Uważaj, żeby moja mama cię nie zobaczyła - uprzedziłam go.
- Spoko! - odkrzyknął i zniknął za krzakami...
**************************************************
Witajcie! Na początku chciałam Was bardzo przeprosić w imieniu swoim i siostry, za to że rozdziału nie było przez tak długi czas. Przepraszam... Ostatnio miałam egzaminy gimnazjalne i skupiłam się wyłącznie na tym, by je dobrze napisać. Ale wróciłam i już nie zamierzam odchodzić. Mam nadzieję, że przez te 2 tygodnie nas nie opuściliście i dalej macie ochotę czytać nasze rozdziały. Moi Drodzy, chciałam Was od razu uprzedzić że od dnia dzisiejszego rozdziały będą pojawiały się regularnie co tydzień w każdą sobotę lub w niedzielę. Ewentualnie jeśli będzie taka możliwość częściej, ale to pewnie dopiero w wakacje. Jeżeli będą jakieś komplikacje, mianowicie rozdziału nie będę mogła opublikować wcześniej oczywiście was o tym poinformuję z pewnym wyprzedzeniem. Na chwilę obecną dziękuję, za wszystkie wyświetlenia i komentarze którymi obdarowaliście nas do dnia dzisiejszego. Jesteście kochani ;). Mamy nadzieję, że liczba komentarzy i wyświetleń będzie się co raz bardziej zwiększać :D... Dziękuję jeszcze raz :*
Buziaczki :*
Obiecywałam, że będę wpadać. Napisałam, że mogę mieć opóźnienia i jak widać mam takie. Przegapiłam trzy rozdziały. Nieźle.
OdpowiedzUsuńHistoria naprawdę wciąga. Leon ma rodziców którzy się nim nie zajmują. Violetta ma wymagającą mamę. Dobrali się. Biedna Viola cały czas mama na nią krzyczy. Współczuję.
Dla niej liczy się tylko nauka. Kurde co to za kobieta. Może to nie inna kobieta była powodem odejścia ojca Vils? Może zachowanie matki V?
Leon wpadł do Vils. Prawie jej mama ich nakryła.
Cuuuddooowny :* ❤
Czekam na next :*
Buziaczki :* ❤
Maddy ❤
PS. Przepraszam, ale te opóźnienia mogą pojawiać się częściej, dlatego ostrzegam. Komentować będę i czytać, ale z komentarzami nie obiecuje być na bieżąco. 😀
Hej <3
OdpowiedzUsuńCieszę się że wróciłyście <3
Super rozdział <33
Czekam na next ;*
Więc jestem i ja!
OdpowiedzUsuńHistoria wciąga i czekam na kolejne rozdziały!
Aaa *-*
OdpowiedzUsuńCudo ^^
Spadam dalej ;*