niedziela, 15 maja 2016

Rozdział 5

Dokumenty te, to mój akt urodzenia, który wskazuje na to, że kobieta, którą uważałam za moją biologiczną matkę, nią nie jest. Struchlałam. O co chodzi? Dlaczego okłamywała mnie tyle czasu? To kim ona właściwie dla mnie jest? Zadawałam sobie pytania. Moje oczy i policzki były niczym wielki wodospad rozpaczy. Moją pierwszą myślą było iść do niej i zapytać prosto z mostu o co chodzi, ale przypomniałam sobie, że rodzice Leona pracują jako adwokaci i mają własną firmę... Chciałabym się najpierw upewnić czy papiery te, są potwierdzone. Na szafce nocnej znalazłam jego numer telefonu, który ostatnio mi zostawił. Od razu wpisalam numer i zadzwoniłam. Odebrał po 3 sygnalach.
- Halo?
- Leon? Tu Violetta. Moglibyśmy się spotkać? Mam ważną sprawę - odznajmilam.
- Dobrze. Coś się stało? - dopytywal.
- Powiem Ci wszystko jak się spotkamy. Może być za 15 minut w parku, na tej ławce co rozmawialiśmy ostatnio? - mówiłam, ledwo powstrzymujac sie od płaczu.
- Dziwnie brzmisz. Mam się bać?
- Możemy się spotkać? - wkurzylam się jego pytaniami.
- W porządku, za 15 minut w parku.
- Do zobaczenia.
Szybko zgarnelam torebkę i poszłam w stronę wcześniej wyznaczonego miejsca. Na Leona czekalam ok. 7 minut.
- Cześć - przywitał sie.
- Cześć - odpowiedziałam.
- Mów co się dzieje - oznajmił.
- Mówiłeś mi kiedyś, ze twoi rozdzice pracują jako adwokaci, prawda? - zapytałam.
- No tak - odpowiedział.
- Mam prośbę... bo dzisiaj w pudełku, gdzie mama trzyma swoje najważniejsze dokumenty znalazłam mój akt, który według mnie świadczy o tym, ze kobieta z która mieszkam nie jest moja biologiczna matka - mówiłam, ale moje oczy momentalnie się zaszklily.
- Na prawde? - zapytał, z nutą niedowierzania w głosie  - mogę zobaczyć?
- Proszę - podałam mu papiery.
- Violu... jeśli mogę tak na Ciebie mówić - pokiwalam głową na "tak" - chodźmy!
- Gdzie? - zapytałam.
- No do moich rodziców. Wyjaśnimy ta sprawę na miejscu, żebyś nie musiała czekać - powiedział.
- Dzięki. To dla mnie na prawdę ważne - powiedziałam.
- Domyślam się - powiedział.
Szliśmy tak ok. 5 minut nic do siebie nie mówiąc.
- Wiesz... zastanawiam się, jak będzie dalej wyglądać moje życie jeżeli okaże się, ze ona nie jest moja mama na prawdę.
- Ale spójrzmy prawdzie w oczy... nawet jeśli by tak było, to wyobraź sobie ze twoja "mama" juz nigdy więcej nie będzie miała prawa ci nic zabronić ani nakazać. Będziesz wolna - próbował mnie pocieszyć.
- W sumie tak, ale w takim razie kim są moi prawdziwi rodzice? Gdzie mieszkają? Co robią? I daczego mieszkam z nia a nie z nimi?
- Na razie nie myśl o tym. Musimy ogarnąć czy te papiery sa prawdziwe - miał rację. Po ok. 20 minutach doszliśmy na miejsce. Leon zaprowadził mnie do ogromnego budynku w centrum Buenos Aires. To właśnie była firma jego rodziców. Weszliśmy do środka i wjechalismy winda na 2 piętro. Skierowaliśmy się w stronę biura, gdzie obecnie przebywają, po czym brunet zapukał. Po niecałych 3 sekunach usłyszeliśmy głośne "prosze" z głębi pokoju.
- Dzień dobry - powiedziałam, wchodząc do pokoju. Leon wszedł tuż za mną.
- Dzień dobry - odpowiedzieli na raz Państwo Verdas.
- Cześć - powiedział Leon, zamykając drzwi od pokoju - słuchajcie, mam taką sprawę do was... Bo moja koleżanka ma problem. Znalazła w papierach mamy, takie dokumenty - podał tacie kopertę z dokumentami.
- No i? - dopytywal jego ojciec.
- Chodzi o to, ze z tych papierów wynika, ze nie jestem biologiczna córka kobiety z która mieszkam. Poprosiłam Leona, żeby poprosił panstwa o sprawdzenie tego, bo muszę mieć pewność - dokonczylam.
- Mhm... - dodał Leon. Uważnie patrzyłam na mężczyznę około czterdziestki. Nic w okol mnie nie interesowało. Po uważnym przejrzeniu aktu uniósł głowę i spojrzał na mnie.
- Przykro mi, ale tak. Z tych dokumentów wynika, ze zostalas adoptowana. Albo twój ojciec po prostu rozwiodl się mama i tego nie pamietasz bo bylas mala. Zależy... jeżeli byłaś adoptowana to powinno być jeszcze potwierdzenie adopcji z tymi dokumentami - stwierdził.
- A czy mogę jakoś odnaleźć rodziców? - zapytałam.
- Pewnie, ze tak. Ale musisz mieć jakieś wskazówki. Poza tym, jeżeli dom w którym teraz mieszkacie był na Twoich prawdziwych rozdzicow, to znaczy ze dom jest teraz twoj. A ta kobieta z która mieszkasz i uważasz za mamę, mogła Ci o tym nie mówić żeby zatrzymać to co jest twoje przy sobie. Znam wiele takich przypadków, dlatego to mówię, ale nie bierz tego na razie do siebie. Musisz jeszcze poszukać jakichś dokumentów na potwierdzenie, albo odnaleźć swoich prawdziwych rodziców, o ile żyją - powiedzial.
- W porządku, dziękuję panu bardzo. Do widzenia - pożegnalam się. Jak najszybciej chciałam z tamtad wyjsc i nie pokazywac, ze się rozkleilam do reszty. Po chwili uslyszalam, jak ktoś woła moje imię. Odwrocilam sie szukając wzrokiem tej osoby. Ujrzalam Leona zamykajacego drzwi do biura rodziców.
- Zapomniałaś papierów - powiedział podbiegajac do mnie i wręczając mi kopertę z dokumentami. Czułam, ze moje oczy sa przepełnione żalem, smutkiem, bólem. Nie umiałam tego ukryć. Nie byłam w stanie... to było silniejsze ode mnie.
- Dziękuję - odpowiedziałam, ocierając policzki ze spływających łez.
- A może masz ochotę na obiad? - zapytał.
- Wolałabym teraz pobyć sama. Przemyśleć to wszystko - odpowiedziałam.
- No nie daj się prosić... - męczył mnie dalej.
- No dobrze - zgodzilam się po chwilowym zastanowieniu.
- Super. Chodzmy! - ucieszyl sie. Skierowalismy sie w strone windy. Zjechalismy na dol i poszlismy w strone wyjscia. Bylam zalamana, cały czas zastanawiałam się nad moim życiem...
- Halo? Słyszysz mnie? Nie odplywaj! - zasmial się brunet.
- Sorki. Trochę się zamyslilam - odpowiedziałam.
- Co Ty, nie zauważyłem - powiedział z widocznym sarkazmem w głosie - nie myśl choć przez chwilę o tym. Wyluzuj troszkę.



- Łatwo Ci mówić.
- Dobra, skończmy już ten temat, bo się zalamiesz już do końca. Idziemy do tej restauracji? - wskazał na wielki budynek przed nami.
- Można - odpowiedziałam obojętnie.
- Ohoho jaki entuzjazm... dziewczyno nie szalej - i znów ta ironia. Spojrzałam na niego ponuro. Weszliśmy do restauracji nowocześnie ozdobionej. Zajęliśmy stolik przy ścianie, po czym przywitał nas kelner. Podał menu i odszedl. Razem z Leonem wybralismy sobie spaghetti i do tego cola. Kelner przyjal od nas zamowinie, a ja znow sie zamyslilam. 
- Ej - próbował mnie ocknac.
- Mm? 
- Nie odplywaj! - zrobił śmieszną minę.
- Nie odplywam.
- Nieeee, coś Ty! - zasmial się.
- A jakbyś się zachowywał na moim miejscu? - zapytałam.
- Nie wiem - teraz on się zamyslil.
Po chwili przynieśli nam dwa talerze spaghetti i picie. 

***10 minut później***
- To co, teraz idziemy na gofry? - zapytał.
- Chcesz żebym pękła? 
- Nie... chce żebyś poszła ze mną na gofry.
- Jeżeli przez Ciebie przybędzie mi 5 kilo to, Cię zamorduje - zasmialam się.
- Podejmuje to ryzyko
- Tak?
- Tak
- To idziemy - powiedziałam. Zapłaciliśmy za jedzenie i ruszyliśmy w strone budki z goframi. Niestety budka była już zamknięta. Dopiero teraz zorientowalismy się, ze jest tak pozno.
- To mam pomysł! - powiedział - chodźmy do mnie. Rodzice sa w pracy jeszcze, to zrobimy gofry u mnie.
- Dziękuję Ci, ale jest pozno i... - nie dał mi skończyć.
- I... przypominam Ci, ze twoja "mama" nic Ci nie zrobi jak wrócisz później - dokończył - więc nie marudź tylko idziemy do mnie. Poza tym widzę, ze humor ci się poprawił.
- No może trochę - odparlam.
- To zapraszam... - i poszlismy w strone jego domu.


**************************************
Witamy Was w te niedzielne popołudnie 😊. Kochani, na poczatek bardzo wam dziękujemy za wyświetlenia, komentarze i obserwatorów. Jesteście cuuudowni ❤. Jeżeli przeczytaliscie, to zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza 😘 to dla nas na prawdę bardzo ważne, a przede wszystkim dajecie nam ogromną motywację do dalszego pisania 💗. Next naturalnie za tydzień 📖

Buziaczki 😙

4 komentarze:

  1. Genialne
    Cudowne
    Wiedziałam że coś tu nie gra !
    Ta matka od samego początku była dziwna !
    Oby nie była jej matką a V odnalazła swoich rodziców !
    V załamana .
    Leon pomaga Violi !
    czekam na next !

    OdpowiedzUsuń
  2. Heejka!
    Świetny rozdział ;))
    Jak to nie jej matka o.O
    Biedna Viola :c
    Ale ma wsparcie Leonka :'33
    Zaprosił ją na obiad ^-^
    Oj, on widocznie chce ją roztyć :p
    Czekam na next!
    Kocham <33
    Buziaki ;**
    <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu Domcia zawsze ma rację? Pewnie dlatego, że mamy identyco charaktery ^^
    Czekam na next ♡
    Natalka ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Odkryła, że to nie jest jej matka. Może teraz będzie jej lepiej?
    Ciekawe jaka będzie reakcja gej kobiety, że V już wie.
    Leon pomógł Violi. Zaprosił na obiad i gofry. 😁 kochany.
    Zajebisty.
    Czekam na next :*
    Buziaczki :* ❤

    Maddy ❤

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy Wam za każdy komentarz! ❤❤ Jesteście dla nas ogromnym wsparciem i motywacją 😘